Wystawa czy droga?

Wciąż zbyt często wyjazdy na międzynarodowe targi kończą się tak samo: zapełnione folderami walizki, kilka kurtuazyjnych zdjęć, parę kontaktów, które po powrocie nigdy nie dojrzewają.

Mija rok, przychodzi kolejna edycja targów — i zaczynamy od nowa, jakby poprzednia nigdy się nie wydarzyła.


Zauważyłem, że w Polsce wciąż traktujemy uczestnictwo w targach gospodarczych jak cel sam w sobie. Udział w wydarzeniu staje się potwierdzeniem aktywności — „byliśmy obecni” brzmi lepiej niż „zbudowaliśmy relację”.

A jednak świat Azji działa inaczej. Tam targi nie są punktem kulminacyjnym, lecz zaledwie jednym z etapów procesu, który zaczyna się długo wcześniej i trwa długo potem. To rytuał spotkania, nie transakcja. Jego skuteczność zależy nie od folderów, lecz od przygotowania — i od tego, czy wiemy, po co naprawdę tam jesteśmy.


Zacząłem więc myśleć o tym, że potrzebujemy nowego podejścia — takiego, które nie zaczyna się od logistyki, tylko od świadomości. Nie od biletu lotniczego, tylko od pytania:

„Czy wiem, jaki sens ma moja obecność?”

Być może polskie firmy nie potrzebują dziś kolejnego dofinansowanego wyjazdu, lecz edukacji strategicznej — zrozumienia, czym jest Azja, jak myśli, jak buduje zaufanie.

Bo bez tego każdy kolejny wyjazd będzie powtórzeniem poprzedniego.


Wyobrażam sobie inny model. Taki, w którym wyjazd na targi to nie finał, ale trzeci krok — po etapie zrozumienia i przygotowania. Najpierw świadomość, potem strategia, dopiero na końcu podróż.

Wtedy stoisko przestaje być punktem na mapie, a staje się mostem między światami. Nie „stoimy”, lecz „spotykamy się”. Nie „prezentujemy ofertę”, lecz słuchamy potrzeb.

I w tym momencie targi — takie jak CAEXPO w Nanning — przestają być wydatkiem, a stają się inwestycją w relacje, które mogą trwać latami.


Nie wiem jeszcze, dokąd ten proces mnie zaprowadzi. Ale wiem, że współczesna skuteczność zaczyna się od zrozumienia rytmu drugiego człowieka — a Azja, bardziej niż ktokolwiek, uczy właśnie tego rytmu: cierpliwego, cichego, nieefektownego, lecz skutecznego.

Bo może w końcu to nie wystawa jest celem, ale droga, która do niej prowadzi.