Jeszcze jeden pochmurny dzień

Wczorajszy deszcz ustał, lecz pogoda nadal jest pochmurna. Nad wieczorem przez chmury zaczynają być widoczne niewyraźne plamy błękitu. Słuchając dobiegających zza okna odgłosów ulicy przypominam sobie te dawne czasy, kiedy siedziałem w niewielkim sklepiku nieopodal Cuihu, Zielonego Jeziora w Kunmingu, nadciągał zmierzch, a ja paliłem fajkę i zanurzałem się w ciszy, jaka wydawała się spływać z wieczornego nieba i wypełzać z nadbrzeżnych zarośli. Powoli zalewała całe miasto, którego hałas zdawał się z wolna tonąć w niej, niczym we wzbierających falach morza.

Od tamtego czasu minęło już 16 lat. Dziś patrzę z okna pokoju na szóstym piętrze Hotelu Wanxing w starym centrum Nanningu na wąską ulicę, wzdłuż której rosną obsypane różowymi kwiatami drzewa bauhinii i stoją stare domy, które prawdopodobnie wkrótce stąd znikną. Wokoło wszystko się zmienia, przebudowuje. Miasto rozrasta się w nieprawdopodobnym tempie. Powstaje coś zupełnie nowego.

Wychodzę, zanurzyć się w nocy miasta i ciszy zawsze obecnej na samym dnie gwaru; usiąść, zapalić fajkę i przyglądać się temu, czego jutro być może już nie będzie.