Nanning

Na pierwszy rzut oka, ulice Nanningu, tonące w zieleni palm i bogatych drzew banianowych, architektura i chodzący po ulicach ludzie, żywo przypominają niegdyś tak dobrze mi znany Guangzhou. Z tym, że w Nanningu więcej jeszcze zieleni.
Niestety wraz z modernizacją i postępującymi zmianami w wyglądzie i charakterze miasta, z ulic znikają stragany z jedzeniem. Przekonuję się o tym, długo błąkając się w poszukiwaniu shaokao – ulicznego grilla. Okazuje się, że w okolicy ekskluzywnego Red Forest Hotel, gdzie się zatrzymałem, trudno coś takiego znaleźć. Udaje mi się to dopiero po niemal godzinie, w jednej z bocznych uliczek. Więc jednak nie wszystkie jeszcze zniknęły. Byłaby wielka szkoda.

Tego samego wieczora byłem za to na Nanning International Folk Song Festival. Zorganizowane, jak zwykle z wielką pompą, co zaś do samej zawartości muzycznej, to już zależy od indywidualnych upodobań.